Do ziemi Boga Słońce

Nie chcę nikogo przekonywać do ignorowania rządowych nawoływań „zostań w domu” ani nie twierdzę że pandemia to wymysł światowych włodarzy. Wierzę że wirus istnieje i że ludzie na niego chorują. I umierają. Sam przechorowałem trzy tygodnie i cieszę się że nie trafiłem na OIOM.
Natomiast dyskutował bym już nad realnym zagrożeniem tą akurat chorobą i nad metodami powstrzymania pandemii które są stosowane. Sensu w nich niewiele a dużo populizmu.. Ale nie o tym jest ten wpis. IMHO jeśli przeszliście już COVID, jesteście przed 50ką-bez chorób przewlekłych lub określanych jako zagrożone powikłaniami albo co już coraz częstsze jesteście zaszczepieni, nie powinniście traktować podróży jako śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Maseczka i dystans społeczny są tak samo skuteczne w tramwaju, Biedronce czy kościele, jak w samolocie, hotelu czy na plaży. Osobiście ponieważ chodzę po ulicach, korzystam rzadko bo rzadko ale jednak korzystam z komunikacji publiczne, robię zakupy w sklepach stojąc w kolejkach do kas, zamawiam jedzenie z restauracji które później odbieram od kurierów- uznałem że ryzyko przelotu i pobytu w hotelu nie przekracza tego które dotyka mnie każdego dnia w rodzinnym mieście. Nie ma w tym żadnej desperacji czy brawury a jedynie chłodna kalkulacja. Obecnie najpewniejszy sposób podróżowania to korzystanie z biur podróży.
Choć nie jest to mój ulubiony sposób na organizacje wypoczynku ma jedna najważniejsza cechę w czasach zarazy- biura podróży korzystają z lotów charterowych. A ograniczenia lotów wprowadzane różnymi aktami prawnymi jak dotąd nie dotyczyły lotów charterowych, i co równie ważne przy tym wyborze sieć regularnych połączeń lotniczych obecnie kompletnie została zawieszona lub okrojona do minimum. Regularnie latają tylko chartery.
Osobiście jestem fanem TUI i w okresie przed Wielkanocą kiedy uświadomiono nam że spędzimy święta w lockdownie, a dodatkowo w aurze raczej zimowej, sprawdziłem oferty właśnie TUI na ucieczkę że tak powiem ku słońcu. Kierunki oferowane obecnie turystom z Polski to Turcja, Egipt, Madera, Kanary, Dominikana, Meksyk i Kenia.
Są tez kierunki bardziej egzotyczne jak ZEA czy Malediwy i Saszele ale to już często loty przesiadkowe. Karaiby to wydatek rzędu co najmniej 5.550 za osobę, natomiast Madera, Turcja i Kanary na przełomie marca i kwietnia nie oszałamiają wysokimi temperaturami. Pozostaje więc Egipt i Kenia gdzie cenowo Egipt jest co najmniej o połowę tańszy.. Więc Egipt.
Byłem w Egipcie w 2005 r w Sharm EL Sheikh ale było to w lecie i poza upałem i rafą koralową nic mi w pamięci nie zostało. Niezbyt ładny hotel, woda w basenie tak ciepła że czułem się jak w wannie podczas kąpieli oraz nachalni tubylcy. Nachalni to naprawdę za słabe określenie. Natomiast rafa rzuciła mnie wtedy dosłownie na kolana.

Dlatego wybierając miejsce na wakacje w czasach zarazy, mając na uwadze powyższe doświadczenia skoncentrowałem się na trzech czynnikach: atrakcyjna lokalizacja, dobry hotel i łatwy dostęp do rafy.
Co do lokalizacji zdecydowałem się na Marsa Alam ponieważ do Sharm El Sheikh w terminie świątecznym nie było dobrych ofert, a Hurgada ma gorsza lokalizacje względem rafy niż Marsa Alam.
Wybierając hotel zawsze sprawdzam opinie gości i ich ocenę ale tylko z ostatnich 2 miesięcy. Sprawdzam na stronie biura podróży i dodatkowo na booking.com i tripadvisor. Nie patrzę na gwiazdki bo w takich krajach jak Egipt, Tunezja czy Turcja standardy są znacznie zaniżone a jedynie zwracam uwagę na opinie gości. Dyskwalifikuje hotele które maja na booking.com poniżej 7,5 albo takie gdzie ludzie skarżą się na brud, remonty, smród czy inne utrudnienia życia.
Oczywiście ważne są proporcje, jeśli na 300 opinii na bardzo dobry jest 9 na zły i z opisów nie wynika aby mniejszość miała racje, uznaje hotel za właściwy.
Ważne jest dla mnie czy pokoje są klimatyzowane(czytam w opiniach kto się skarży na klimę i czy nie jest to znaczny procent opinii) czy maja na wyposażeniu lodówkę(mniej ważne jak mamy all inclusive)
Sprawdzam opcje wyżywienia i skoro preferuje all inclusive sprawdzam czy napoje do posiłków są w cenie i jaki jest dostęp do napojów w ciągu dnia, ile hotel oferuje posiłków dziennie itp. Przy 30 stopniach i afrykańskim nasłonecznieniu oraz mając na uwadze pływanie w mocno zasolonej wodzie Morza Czerwonego trzy litry wody to naprawdę minimum, więc dobrze żeby napoje były dostępne w każdej ilości i w wielu miejscach. I w cenie. Istotne też jest czy na wyposażeniu pokoi są ręczniki plażowe i czy na basenach i plaży są bezpłatne leżaki i parasole.
To też warto sprawdzić w opiniach, bo jak hotel ma więcej gości niż tego typu sprzętu to czeka was codziennie walka o leżak i miejsce na plaży w cieniu.
Warto równiez sprawdzić jak daleko jest do plaży a jeśli dalej niż 500m czy hotel zapewnia transport.
Ja wybrałem hotel z własna plażą i własnym dostępem do rafy.
Na tym etapie wrzucam adres hotelu do Google Earth i oglądam zarówno sam hotel i jak i jego otoczenie. Wybrałem hotel Three Corners Faryzouz który tak naprawdę jest położony sporo na północ od Marsa Alam bliżej mu do miejscowości Port Ghalib (pięć minut taksówką) ale jest tylko ok 9km od lotniska Marsa Alam International Airport.
Dlatego przejazd z/na lotnisko to tylko 10 minut. Kompleks hotelowy stoi w „middle of nowhere” co dla spragnionych gwarnych bazarów i zakupów nie jest może dobrą rekomendacją. Co prawda pobliski Port Ghalib to małe właściwie osiedle niż miasteczko, jest pełne hoteli i domów na wynajem z dwoma ulicami typowo pełnymi sklepików i w zasięgu 5 minut jazdy taksówką lub hotelowym shuttle bus. Niestety obecnie nieomal wszystkie potencjalne atrakcyjne Port Ghalib w są zamknięte. Ale do tego wrócimy jeszcze.
Oglądając hotel w Gogle Earth możecie zobaczyć że od plaży hotelowej w głąb Morza Czerwonego biegnie prawie 300 metrowy pomost. Kończy się dokładnie na skraju rafy koralowej. Idąc z kolei na południe plażą po ok 1km dojdziecie do zatoki Marsa Mubarak do której codziennie zawijają statki z Hurgady z osobami chętnymi na snorkling na rafie w zatoce. Tyle się dowiecie z Google Earth i opinii na temat hotelu.
Teraz wystarczy wybrać zakup on line , zapłacić - cena za ten hotel to ok.2300PLN za osobę, plus 150 za transfer z/na lotnisko, plus ubezpieczenie(trzy różne stawki). Jeśli chcecie to możecie tez z góry zapłacić za wybór miejsc w samolocie wtedy nie ryzykujecie rozdzielenia rodziny w czasie lotu-to ok 80PLN na osobę.
Mowa oczywiście o ofercie TUI. Kupiłem więc ten pakiet.
Od razu mozna ściągnąć potrzebne dokumenty, i tutaj ważne jest oświadczenie dla linii EnterAir które wypełnia jedna osoba na rodzinę i formularze COVIDowe dla Egipcjan. Jeśli nie będziecie mieli tych dokumentów otrzymacie je na pokładzie samolotu, więc nie jest to wielki problem.
Natomiast najistotniejszym wymaganiem jest zrobienie na nie dłużej niż 72 godziny przed przylotem do Egiptu testów RT PCR których negatywne wyniki należy przedstawić egipskim urzędnikom na lotnisku w Marsa Alam.
Cena testów niestety powala, bo to co najmniej 320 PLN na osobę czyli na przykład dla trzyosobowej rodziny to dodatkowe 960PLN. Czas oczekiwania na test to 12 godzin.
W ofercie TUI jest lot w sobotę, wylot z Katowic o godzinie 2 w nocy i powrót w sobotę, wylot z Marsa Alam 22.15. Czas loty to ok 4.5 godziny. To dobre połączenie jeśli chcecie mieć tak naprawdę obie soboty dla siebie.

Mając na uwadze lot o 2 w nocy w sobotę zrobiliśmy testy na lotnisku w Krakowie(najtańsze w mieście) w czwartek w południe, wyniki mieliśmy w systemie laboratorium o 9 rano w piątek, co dawało spory zapas czasu w aspekcie 72 godzin.
Ważne że zgodnie z polityka TUI jeśli test wypadnie pozytywnie i traficie na kwarantannę to musicie poinformować biuro natychmiast i macie wtedy bezpłatnie możliwość zmiany terminu wylotu.
Możecie tez zrobić test w Egipcie na lotnisku, jest on znacznie tańszy(35 dolarów) ale w wypadku pozytywnego wyniku traficie na 10 dniowa kwarantannę, co prawda w waszym hotelu ale niestety musicie sobie wtedy kupić sami bilet jeśli macie 7 dniowe wczasy. Przy 14 dniach pobytu pewnie zaryzykował bym testy w Egipcie 😎 .
Odprawa na lotniskach niestety bardzo się ciągnie bo nie ma elektronicznej odprawy i czy macie czy nie macie bagażu rejestrowego musicie stanąć do check in po bording pass. Warunki lotu są nie najgorsze w zakresie bagażu, bo na każdego pasażera macie prawo zabrać standardowy bagaż kabinowy(do 5kg) i 20 kg bagażu rejestrowanego(tego który nadajecie na lotnisku).
W Katowicach sumują wam kilogramy wiec nadaliśmy również bagaż podręczny jako rejestrowy. Niektóre linie liczą bagaż rejestrowy na zasadzie jedna osoba jedna walizka do 20kg, nam policzyli sumę kilogramów nie ograniczając ilości sztuk bagażu. W naszym przypadku EnterAir było o czasie i o 6 rano wylądowaliśmy w Egipcie.
W czasie całego lotu musicie siedzieć w maseczkach. Chyba że cos konsumujecie czy pijecie. Pamiętajcie że w charterach picie i posiłki są płatne, więc warto w sklepie wolnocłowym nabyć coś do picia.

Po wylądowaniu w Egipcie wypełniacie przed kontrola paszportowa kolejna deklaracje odbieracie bagaż i tu niespodzianka przed wyjściem z terminala wasz bagaż jest kontrolowany i prześwietlany.
Na zewnątrz czeka przedstawiciel TUI który podaje wam numer autobusu kierującego się do Waszego hotelu. Autokary czekają i maja za przednią szyba numery, warto zanim wejdziecie do autokaru zapytać kierowcę o nazwę hotelu do którego jedzie, tak na wszelki wypadek..
Z drugiej strony nie słyszałem żeby ktoś się zgubił..
10 minut i jesteście w hotelu. Dla nas check in przebiegł błyskawicznie bo z naszego lotu tylko 6 rodzin trafiło do tego hotelu.
Bagaż zaniesie do pokoju obsługa więc warto mieć jednodolarowe banknoty lub monety 1 euro na napiwki. Ku mojemu zaskoczeniu obsługa była bardzo wyważona w kwestii napiwków. To znaczy byli mili aż do przesady ale nie łapali za rękaw i wyciągali rękę jak doświadczyłem tego lata temu w Sharm.
Hotel Three Corners Faryzouz to wielki moloch z dwoma basenami, amfiteatrem i własna plaża. Pokoje w głównym budynku są… po prostu stare. Meble drzwi i okna aż się proszą o wymianę. Jednak mimo widocznego zaawansowanego wieku i wielu uszkodzeń pokoje są czyste. Wzięliśmy pokój rodzinny nieznacznie droższy i zdecydowanie większy od standardowego. W naszym pokoju nie działa klimatyzacja. To znaczy działała, robiła określony szum i nawet czymś tam dmuchała. A ponieważ na zewnątrz było 24 stopnie i wiał bardzo silny wiatr to w pokojach panowała zupełnie znośna temperatura i wadliwej klimy nie odczuliśmy. Ale dwa dni później wiatr przestał wiać temperatura skoczyła do 32 stopni i żarty się skończyły. Przez cały dzień recepcja twierdziła że klima jest naprawiana, ale wieczorem zaproponowano nam zmianę pokoju. I w sumie na lepszy, w bungalowie bliżej plaży. Jeśli macie wybór wybierajcie pokoje w bungalowach a nie budynku głównym, są nowsze i ładniejsze. Ale dalej do restauracji i barów.. 🙂
Nie jestem wybredny więc jedzenie w hotelu jak dla mnie było smaczne i zróżnicowane i co ważne nigdy nie było tak żeby cos komuś brakło..
Bary na basenie i przy plaży zapewniają pełny dostęp do napojów, choć smakosze narzekają na lokalny alkohol i że cola to nie cola.. Ale niektórym nie dogodzisz..

Prawdziwym skarbem Egiptu jak dla mnie jest słońce i Morze Czerwone.
Zawsze zabieram ze sobą kurtkę przeciwdeszczowa ale w przypadku Egiptu to w sumie paranoiczna ostrożność. Natomiast polar lub bluza z kapturem przyda się wieczorem lub kiedy wieje silny wiatr od morza.
Niebieskie niebo i morze w różnych odcieniach błękitu mi osobiście przywracają chęć do życia zwłaszcza jak wyjeżdżam z naszej cudownej ojczyzny w wersji wiosennej z akcentami zimy..
Natomiast Morze Czerwone to klasa sama w sobie. Jeśli zachwycaliście się Adriatykiem pluskając się w Chorwacji czy morzem Egejskim w Grecji to tutaj macie jeszcze bardziej błękitna wodę, cieplejszą i bardziej słoną czyli utrzymywanie się napowierzchni jest łatwiejsze i dużo przyjemniejsze.
No i jest tu rafa.
Jak już pisałem wybrałem ten hotel dla pomostu z którego można wchodzić bezpośrednio na krawędź rafy. Tak to widziałem w Google Earth i czytałem w opinii gości hotelowych. I tak było.
Pomost w kształcie litery T, po jego lewej stronie wchodzicie do małej zatoki stworzonej z rafy głębokiej na jakieś 4-6m gdzie możecie podziwiać korale, ukwiały i jakieś inne kolorowe chyba rośliny. No i ryby jak z akwarium sklepu zoologicznego albo z Discovery Channel.
Po prawej stronie pomostu schodzicie już na krawędź rafy i otwarte morze. I tu pływacie wzdłuż ściany z korali gdzie dno jest na 10-15 metrach albo go wcale nie widać. Żaden ze mnie nurek ani znawca, ale widziałem rafy na i na Florydzie i na Zanzibarze i nawet nie warto ich porównywać z tym z czym mamy do czynienia na Morzu Czerwonym. Przepiękne miejsce.
Dzięki sporemu zasoleniu woda utrzymuje was na powierzchni, bez wysiłku z waszej strony i na dodatek jest naprawdę ciepła więc można spędzić w ABC nawet godzinę podziwiając ten bajeczny świat. Sugeruje pływać w podkoszulku albo nasmarować się kremem wodoodpornym 50. Przez wodę słońce potrafi spiec na raka.
Korzystając z parasolów na plaży też zwróćcie uwagę że są one zrobione z plecionki i przepuszczają promienie słoneczne, tak że ich cień jest iluzoryczny i nieskuteczny kiedy siedzicie kilka godzin na plaży.
Jeśli jest silny wiatr od morza to niestety obsługa wywiesza czerwone plagi i nie wolno wchodzić do wody z końca pomostu. Można wtedy jednak pluskać się w wodzie po pas w okolicach plaży. Chyba że jest odpływ wtedy woda cofa się o jakieś 50m i pluskać się nie ma gdzie.

Na plaży jest centrum nurkowe które za 25 euro zafunduje wam lekcje nurkowania w najbardziej czadowym środowisku wodnym z wyłączeniem Wielkiej Rafy Koralowej. Warto pójść na spacer na prawo od plaży gdzie zaraz za „parkingiem dla wielbłądów” macie ścieżkę do zatoki Marsa Mubarak, jakiś 15 minut spacerem. Ścieżka jest oznaczona białymi plastikowymi pojemnikami, nie zgubicie się. Marsa Mubarak to rafa wewnątrz rafy. Krawędź rafy jest jakieś 350m od plaży ale koralowce pokrywają spora część całej tej powierzchni. Aby popływać w tej zatoce turyści z Marsa Alam i Hurgady płaca po 40 euro za rejs statkiem z postojem na snorkling. Wy macie to za free 🙂
Marsa Mubarak to fajna opcja jak jest za silny wiatr i nie wolno pływać z pomostu przy hotelu, bo tutaj jesteście osłaniani przez rafę i silny wiatr co najwyżej powoduje że woda jest mniej przejrzysta bo podnosi piasek z dna. No i tutaj ponieważ jest relatywnie płytko(2-3 metry) możecie spotkać żółwie morskie, mureny i płaszczki.
Na żółwie co prawda nie trafiliśmy ale spotkałem dwa razy bluestring raya-czyli szara płaszczkę z niebieskimi plamami, jedna była niewielka ale druga była naprawdę duża i spotkałem też murene schowaną rafie.

Dla mnie słońce i morze przez 7 dni nie prowadzi do zanudzenia się na śmierć ale z lokalnych atrakcji macie do wyboru:

• wycieczkę quadami do kopalni złota i wioski Beduinów na którą tak naprawdę warto jechać jeśli chcecie przez trzy godziny pojeździć po kamienistej pustyni quadem i zobaczyć urzekający zachód słońca.
Kopalnia złota to tak naprawdę śmietnik ciekawy dla kogoś kogo interesują ciężkie warunki życia tubylców a wioska Beduinów to chata rodem ze slumsów z miłym starszym Panem który zaserwuje wam herbatę. Koszt atrakcji to 45 dolarów jeśli bierzecie quada dla jednej osoby, 60 dolarów za quada dla dwóch osób.
Mimo tego co napisałem wyżej mi się podobało, super jazda i urzekający zachód słońca, warto choć dla samych zdjęć. No i jest przerwa od rutyny plażowania.

• wycieczka do Luksoru, ciekawa zwłaszcza jeśli lubicie miejsca historyczne ale dosyć męcząca. Do Luksoru jest prawie 5 godzin jazdy autokarem i zazwyczaj w pakiecie macie odwiedziny Karnak, Doliny Królów, świątynię Hatsepsut i kolosy Memmnona. Plus obiad i przepłynięcie łodziami Nilu. Ceny zróżnicowane ok 100 dolarów za osobę. Warto skorzystać z pewnego przewoźnika bo 10 godzin spędzicie w autokarze i jego jakość ma znaczenie.
Czasem oferta obejmuje podróż na Bananową Wyspę (10 dodatkowych dolarów) z której to najfajniejsze jest pływanie po Nilu. W Luksorze panują już standardowe afrykańskie upały więc należy zaopatrzyć się w wodę, ochronę głowy przed słońcem i okulary przeciw słoneczne. Na mnie największe wrażenie zrobiło Karnak które było kiedyś częścią Teb i znajdująca się w nim świątynia Amon Re która jest ponoć największą na świecie świątynią kolumnową.
I faktycznie kolumn tam nie brakuje. W świątyni Hetsepsut znajdziecie akcent polski bo nasi archeologowie przyczynili się do rekonstrukcji tej świątyni. Większość drogi do Luksoru to kamienna pustynia dopiero ostatni godzinny fragment w miejscu gdzie zaczynają się kanały nawadniające to możliwość zobaczenia prawdziwego nie turystycznego Egiptu. Niestety nic optymistycznego nie zobaczycie, w większości to po prostu bieda.

• kolację w Hakuna Matata w Port Ghalib prowadzonej przez polkę restauracji z owocami morza i stekami . Znajdziecie ich na Fb, umówicie się na dany termin, właścicielka Renata wyśle po was taksówkę która również odwiezie was do hotelu. Ceny w euro, może nie najniższe ale jedzenie super. Ale przede wszystkim fajna atmosfera, siedzicie zaraz koło nabrzeża portowego pod palmami. Polecam pół kilo krewetek jeśli lubicie owoce morza lub stek z wielbłąda dla mięsożernych. Warto wybrać wieczór z muzyka na żywo. No i shisha.

Hotel ma też strefę SPA z masarzami które cieszą się tam bardzo dobra opinią. Atrakcji i wycieczek znajdziecie zarówno w TUI jak i w hotelu więcej, ja opisałem to z czego sami skorzystaliśmy.
„Check out” w dniu wyjazdu jest w hotelu o godzinie 12 ale za tak zwany „late check out” opłata jest niewygórowana, my żeby móc zostać do godziny 18 w pokoju(o 19 mieliśmy transport na lotnisko) zapłaciliśmy dodatkowo 20 euro. Internet na terenie hotelu działa poprawnie tylko w okolicach recepcji, dlatego jeśli ktoś nie może się obejść bez sieci najłatwiej zaopatrzyć się w egipska kartę SIM i korzystać z Internetu mobilnego. Stoisko z kartami SIM znajdziecie już na lotnisku przy odbiorze bagaży, ale w hotelu w sklepiku hotelowym również możecie kupić karty a sprzedawca pomoże wam zainstalować i uruchomić kartę. Ceny w zależności od ilości giga bajtów.
W recepcji i sklepiku hotelowym można płacić kartami płatniczymi. Za wycieczki fakultatywne niestety tylko gotówka. Lokalsi często przeliczają dolary na euro w stosunku 1 do 1 więc korzystniej mieć dolary. W hotelu jest też bankomat wypłacający lokalną walutę-funty egipskie. Jeśli nie macie albo skończyły się Wam dolary i euro możecie wypłacić funty i nimi płacić. Korzystałem z polskiej karty debetowej i nie było problemów. Sprawdźcie sobie tylko opłaty waszego banku za tego typu usługi. Jeśli chodzi o powrót z Egiptu uczulam na zakaz wywożenia muszli i innych pochodzących z morza pamiątek. Mandat to 500 euro.
Kontrola bezpieczeństwa oprócz standardowej bramki jak na każdym lotnisku obejmuje tez obmacanie każdego przez celnika więc odpada schowanie muszli, czy koralu w kieszeni. Bagaże prześwietlają dwa razy..

Po powrocie jeśli nie chcecie iść na kwarantannę musicie do 24 godzin zrobić test genetyczny którego negatywny wynik zwalnia was z kwarantanny. Również osoby zaszczepione dwoma dawkami szczepionki nie muszą iść na kwarantannę. Koszt testu to 169 złotych, czeka się 15 minut i wyniki trafiają automatycznie do SANEPIDu. Podsumowując za to że podróżujecie podczas pandemii za trzyosobowa rodzinę musicie zapłacić dodatkowe 1500 PLN za testy. Niekiedy koszt wycieczki za osobę jest niższy od tej sumy. Producenci testów i laboratoria koszą miliony..
Dodatkowo Straż Graniczna po przylocie musi rejestrować „ręcznie” powracających pasażerów co powoduje że na lotnisku w Katowicach spędziliśmy 1,5 godziny czekając na odprawę. Porażka, naprawdę, nawet w NY tyle nie czekaliśmy gdzie co 10 minut ląduje kolejny samolot i na odprawę czekają tysiące ludzi. Tu był tylko jeden samolot ok 150 osób i sześć okienek..
Ten kto to wymyślił chyba chciał ukarać podróżujących tworząc tak nielogiczny i nieprzyjazny system. Straży Granicznej tez nie zazdroszczę.

Jak napisałem na wstępie nikogo nie namawiam, ale wypalenie zimowo zrazowej depresji egipskim słońcem mi naprawdę dobrze zrobiło a i Helke wyciągnęło trochę z dołu nauczania zdalnego i dobrowolnej izolacji nastolatka zabarykadowanego w swoim pokoju.
Jedyne problem to to że dzięki tej krótkiej wycieczce znowu poczułem nieodparty pociąg do bycia obywatelem świata. Nawet w czasach zarazy.